piątek, 21 grudnia 2012

prolouge


Słońce oświetlało tego dnia Holmes Chapel szczególnie. Całe miasteczko obsypane było białym puchem. Delikatny mróz szczypał w policzki a śnieg skrzypiał pod nogami. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Po jednej z uliczek przechadzała się para. Blondynka o imieniu Blair i brunet w lokach o imieniu Harry. Z daleka mogli by wyglądać na po prostu przyjaciół. Szli roześmiani chowając ręce w kieszeniach przed wdzierającym się zimnem. Nie był to zwykły związek. Nie byli jak inni. Nie całowali się, nie tulili jak zakochani. To wszystko polegało na zaufaniu, szczerości i możliwości polegania na tej drugiej osobie. Byli przyjaciółmi, ale jednak ciągle twierdzili że są w związku. Był on po prostu szczery, nie na pokaz, dla samego siebie. Kochali się mocno, ale okazywali uczucia w odmienny sposób. Rozumieli się bez słów. Szli w ciszy, wszystko przekazywali sobie poprzez uśmiechy. Z daleka było widać jak dużo ich łączy. Znają się już dokładnie dwa lata. Dzisiaj mija ich druga rocznica. Dzisiaj jest dzień w którym mają za zadanie nacieszyć się sobą, poczuć się jak pierwszego dnia kiedy się spotkali. Oni mieli siebie na co dzień. Mieszkali w jednym mieszkaniu. Obydwoje skończyli szkołę bez wysokich ambicji. Obydwoje skończyli dwadzieścia lat i żyją na pieniądzach od rodziców. Są szczęśliwi kiedy jest tak jak jest. Blair postawiła nogę na śliskim chodniku i mały włos a leżałaby na chłodnej ziemi. Ale miała kogoś kto ją przytrzymał. Jak zwykła była mawiać był to jej anioł stróż, jej Harry, najważniejsza dla niej osoba. Chłopak delikatnie przytrzymał ją w swoich ramionach szeptają do ucha, żeby następnym razem uważała.
-Dziękuję Harry. – odpowiedziała kierując wzrok w jego stronę i odeszła od niego o krok. Chłopak odgarną grzywkę i posłał jej ciepły uśmiech. Zbliżali się powoli do mieszkania. Właściwie był to mały, przytulny domek w którym się urządzili. Po kilkunastu sekundach przeszukiwaniu kieszeni Harrego odnaleźli klucz i weszli do środka. Cicho ściągnęli kurtki.
-Ale zmarzłam. – dziewczyna podeszła do bruneta energicznie pocierając dłońmi próbując w ten sposób je ogrzać. Chłopak złapał jej dłonie w swoje i musnął je wargami. Ogrzewał je w swoich ciepłych pięściach.
-Już lepiej? – gładził palcami jej nadgarstek.
-Od razu mi cieplej. – chłopak puścił ją i podszedł do lodówki.
-Jesteś może głodna? – wystawił głowę zza drzwi. Ona skinęła twierdząco głową i usadowiła się w salonie.
*
-Taka skromna jajecznica a’la Styles. – postawił delikatnie 2 talerze pełne ciepłych jajek na stole.
-Skromna, bo skromna, ale jaka pyszna. – Blair złapała talerz w ręce i podjęła się konsumpcji. On posłał jej spojrzenie pełne wdzięczności. Chociaż sam wiedział, że to co przygotował było smaczne. Chłopak uwielbia gotować. Za czasów kiedy jeszcze był nastolatkiem pracował w piekarni i przyrządał różne przysmaki w rodzinnym domu.
-Jak? –zapytał blondynki. Ona jedynie wystawiła kciuk w górę. To mu wystarczyło. Mógł już spokojnie zacząć jeść.